list z drogi

Oliwia

 

 

stopniał grudzień (śnieg, śnieg - wściekają się dzieci z sąsiedztwa). siadam,  

gdzie nie wolno mi być (blisko!). też topnieję: twoje dłonie na mnie, wrażenie wywarte
kłamanymi komplementami zaciera głaskanie - rozbiegane ruchy i rozedrgane głoski:


przestań, które masz słyszeć jak przysuń się do mnie, kiedy siadam,
słysząc sąsiadów - dzieci za ścianą nie pozwalają zapomnieć, że przecież peszy
pokazywanie tego, co widziałeś wcześniej. dzień wyczerpał się jak lampki 


wina albo cierpliwość - kloszard pod blokiem udaje szlachectwo.

mijam go, goniąc uśmiech sprzed chwili. chwytam się zapachów, zapowiedzi

kolejnych wizyt. widzisz? wyszłam i nie wierzę


już w to miasto. mało mi muśnięć, tąpnięć pod skórą, topnienia, bo przecież twoje 
dłonie na mnie. zgasł dzień i wiem: byłam tylko gościem, a zabrałeś mi braki. 

 

2012

Oliwia
Oliwia
Wiersz · 15 maja 2013
anonim