nie pamiętam imion
a tym bardziej skrzydeł
które ubrałem w pióra
nieopatrznie
zamiast skubać szyje
trwoniłem majątek na mobile
perpetum doskonałości
wśród krzyku dziwek
ocaliłem jedyną menzurkę
filozoficznego kamienia
rań i zabijaj uczucia
nim wzrosną śledziem
i wódką
wstrząśnięty nie zmieszany
piję z tęsknotą
za zielonymi łąkami
umierając w mleczach
całujących dziecięce stopy
w biegu przed siebie