Codziennie następne kuszenie
paleta barw, szum doznań
jak sól wzbudzająca pragnienie
jak chłosta
Codziennie inaczej nas widzą
łatkami odziani w całości
w pamięci ostatni horyzont
szarości
Tych dni których zapach wciąż żywy
na środku pustyni wodopój
namiętne uczucia masywy
po zmroku
A życie to rzeka wezbrana
co błądzi gdzieś poza korytem
i niszczy co spotka pijana
świtem
Już dawno w tym wszystkim przepadłem
jak śnieg zniewolony w przestrzeni
i nic nie zastąpi pobladłej
zieleni