Od słowa

Jan Pradera

Genezą było słowo

następnie słów tysiące

i każde z nich odnową

drżące

 

Przestrzenie nieskończone

a noce niepojęte

spotkania umajone

świętem

 

Dziecinnie roześmiani

odrealnieni w sobie

wsłuchani w rozbiegany

ogień

 

Minęło tak znienacka

zostanie ślad w pamięci

chłód mglistego poranka

świetlik

 

Dziś życie torfowiskiem

lęk przed stawianiem kroku

I wypalone liście

popiół

 

W grafiki oplecione

cichną piosenki lata

wyschnięte łzy, kielonek

zapał

 

Magnetyzm pazerności

usypia głód poznania

skamieniał złotonośny

kanał

Jan Pradera
Jan Pradera
Wiersz · 23 maja 2013
anonim