*K.I. Gałczyńskiemu
sztuka czka i czeka i nie
nastarczy więc pora dla nau-cz-ki
w chuchu czasu ech-ocho-logizmem
ekh-ech-frazą eola puszczając
wiatrami
1.
ona umarła za płodem i niby nie wypada nic
poza ciszą jednak pod płotem wyszli bronić
ganić ganić bronić rzucać kamieniami nieświadomi
że to może skrawki niobe która była modelką dla krzyku
muncha (mogła być) jezus spluwał na oczy pośrednio wcześniej
potem był palec ziemia kamień być może zapisany
jedyny wiersz wśród piachu może to było odmiennie
niż przekaz i nowina niekoniecznie dobra to właściwie nie
rozwiązało nic poza językami i pępowiną w przeczeniach
zawiązaną ona umarła nim dostąpiła skamieliny choćby mitycznej
gdy broniące honoru matki bliźnięta niszczyły świstem łabędziego śpiewu
z harfy niczym z wielocięciwowego łuku celując w imię solidarności
przyrodnich ciąż mnogich
w demagogię wyżu demograficznego w-brew bóstwu jezus
spluwał na ziemię pośrednio wcześniej palec ziemia
kamień (podobno to umożliwia widzenie
na wypadek wiary) podobnie wizje rozmywają się
i już wszystko można wyjaśnić
2.
choćby nowiną w paralaksie względnością dobra bo kamienie jedynie
zachowują twardą prawdę bez kontekstu ewentualnie ogryzki naskórka
nadużytego strunami po przestrzelonych w-dźwiękach i w-dziękach ona
umarła za płotem i właściwie nie wypada zabierać ziemi i gruntu
z jej opowieści podobno bogowie innych wymiarów na miejscu puenty
sadzą drzewo które ma się stać obrazem przenośnią śladem czymś
co pozwoli na luksus dostrzegania sensu przerywanych stosunków
z macierzą w bursztynie bywają zakonserwowane ciała chwile bycia to
nie kamienie żywica krew z drzewa ona umarła za płodem pod płotem
wystarczyło po prostu pochować choćby dla drzewa bóg to za dużo
3.
bóg to nie morze które wyrzuca czasy zarchiwizowane w żywicy bo tonie
pewnikiem soli rozpuszczonej jak łza i pot po przegrzaniu wspomnień
ostatniego okamgnienia za sentymentem wobec miejsca kochania
żona lota słono opłaciła ostatni rzut głowy za plecy kamień utrwalił niobe
by przed piszącym nazarejczykiem był materiał do rebusów w stronę
przesłowionego przeliterowanego poprzestawianego nieba w kalamburze
zastygła w krzyku kamienie jak potrzebny rekwizyt czekały na dłonie
statystów aktor mógł podać swoją kwestię na początku był hałas koniec
przedawnia się kto z was jest bez dechu piersią niech wznosi za cieniem
poronionych pomysłów i alternatywą sylabizowanych historii po przeliterowaniu
na oko by teatr trwał i rwał się sylabami przed stawianiem wstawiony
ceremonią przemiany w chlew i wina między słodkim i wytrawnym igrzyskami
dla pospólstwa o rękach głodnych zajęcia należy zakręcić nieco butelką
by nadać znaczenia rodem z dziecinnych igraszek i nabić niczym
w żywicę łza
4.
za-zza-prze-krętym-klniętym
przez-prze-i-znacz-czy-czcze-niem-o-
-oralnie raz i co coraz co wyraz naczyniem
z urwanym uchem bo ponosiło się aż po po-
-łzo-ozory-ryki i kirem zaniosło i kijem mieszało w za-rzekaniu ku niebom w ekh-
-eks-skazach echem starej frazy ale póki co koniec opowieści wbija w ciemię
środek na wykrztuszenie (bo należy szereg z myśleń wyrównać jak pospólstwo
w cyrku przygotowane kciukami do wydania wyroku nad serią martwych natur
i portretów z odbicia między słonecznikami a czaszką z palącym się
papierosem) zielona wróżka rzuca się rubikiem i rubikonem w kontekście aluzji
wobec kciuka kostką cukru na łyżeczce i w zgodzie z nazwą działa z nieobecnymi
w teraz można wszystko odczynić więc i puenta i epilog ma prawo do swojej prawdy
nie ma co krzyczeć w niebo że u zarania zmięliśmy niobe w przełżonej lotem i solą
teorii na oko stąd do tekili więc zatoczeni mamy prawo do lewizny aż po niełży
meksyk wnioskowania wszyscy i tak w końcu czasów spotkamy się przed obliczem
van gogha i tyle teraz eol puszcza wiatry na wiarę ja sobie w usta
kamień wkładam innym razem (pas pa-
-jąki na ścianie
jak farfocle
wiszą i straszą i
za naszość i waszość
płaczą)
5.
miron
idź stąd ten teatr otwarto
tuterazem nie dla ciebie