posypać tym głowę czy odrodzić się jak co dzień

Jarosław Baprawski

w te jednostajne dni
zapominam jak się nazywam

 

kim jestem
co tutaj robię

 

widok kibla
wpędza w konsternację
i nie wiem

 

na stojąco
na siedząco
czy wyrzygać
wszystko razem

 

w takie poranki oglądam język w lustrze
jakbym umiał postawić diagnozę
wszyscy byliby chorzy

i bez znachora

 

wyjątkowo zdrowy opuszczam szpital
na własne życzenie powraca wczorajszy melanż

 

próbuję uciekać w dzień narodzin
radości ojca z pierwszego
po wypłacie

 

podstawia nogę

ograniczony kontakt z piersią
bezglutenowe karmienie z butelki
a i bez smoka wawelskiego

 

odbija mi się jeszcze smak siary
gdy widzę twarze tych których już nie ma
bez żadnych hamulców ofiaruję im rwane zdrowaś
jakby nie było koledzy z jednego fanklubu

którym czarny kot przebiegł drogę

 

stopniowo nabieram prędkości
składam się lepiej lub gorzej jak umiem
w zakręty z których mam nadzieję wyjechać

 

na jednym kole

nawet jak się nie uda
to zostanie tylko skrzynia
pełna gówna i parę złamanych żeber

z których nikt nie stworzy więcej kobiet

 

jak harris czarodziej

z cylindra wyjmuję królika


nie poddawaj się
a zresztą chuj stoi

tak cześć czołem i strzała

 

więc nad czym tu płakać
pierdol to wszystko

po staremu

 

poczuj się wolny
pozytywnie nastawiony

 

dostrzegam pierwsze jaskółki
zlatują pod strzechę

 

niby nic

a jednak


coś jeszcze tu zostało

Jarosław Baprawski
Jarosław Baprawski
Wiersz · 10 czerwca 2013
anonim
  • abojawiem
    coś ostatnio chodzi za mną to, że każdy ma swoje i za swoje

    · Zgłoś · 11 lat