na maleńkiej stacyjce pod Lwowem
stoją buty siedmiomilowe -
przez dni w roku ponad trzysta dogląda ich maszynista
i pastuje i przeciera i na spacer je zabiera
a tym butom – starań mimo – żal doskwiera -
jedna myśl wciąż je nurtuje i ciekawi
kto i po co – późną nocą – na tej stacji dobre buty pozostawił?...
a one – z rozpaczy czy strachu -
wdrapując się na czubek dachu
nasiąkły deszczową wilgocią
o mało nie wpadły pod pociąg
innym razem ubrudziły sobie noski
i na chwilę utraciły kolor boski
a przedwczoraj – z całą złością – na nie huknął
- gdy się potknął – zamyślony Zdzich konduktor
pojął wtedy czemu warto je doceniać -
bo dogonią skład wagonów – w nich marzenia