Rozkład autobusu bierze ze mnie różne rzeczy: układ siedzeń, podłoga, kierownica, radio
teraz kiedy wszystko opada, trzaskają drzwi i już wiem: zabierze mnie w przestrzeń pełną miejsc od – do i przystanków
to
kilkadziesiąt minut absolutnej swobody sprawia, że zachowuję się jakoś dziwnie, niepodobna sobie urządzam ciszę
silnik to moja matka, nie poznaje mnie wmurowana w beton, albo chodnik: nic ciekawego
przepełniamy więc zniekształconą przestrzeń, podobną sobie
popołudnie: kierowca zatrzymuje się na kawę. Siedzimy cicho, trudno się poruszyć
później przechodni, kilka osób, bez głów, rąk – często nagich ciężkie torby na podłodze
Zdają się o czymś rozmawiać, bilet gnieciony w ręce, duszno, pot
Kiedy wysiadają wszyscy, znikają w głębi przystanku, zdaje się równać pojedyncze prawdy
Rozkład autobusu bierze ze mnie różne rzeczy
i masz anonimowych wielbicieli swojej twórczości, to też ciekawe... hm...
ja tak lubię. jest pomysł na wiersz.
Bardzo nieporadnie próbujesz uchwycić ten stan... dla mnie jest zbyt pogadankowo, odchudziłbym to. Pozatymniejaramnieto.
Mnie się podoba, nawet bardzo. Udało Ci się uchwycić jakiś dziwny stan i oddać go tym wierszem. Mam takie wrażenie, że czuję tu pulsowanie języka, a to dobry znak.
zagadania od groma - "wiersza"(?) nichuchu
Nie gustuję w takich na poły surrealistycznych tekstach, więc nie wypowiem się na temat treści.
Może inni wpadną w ekstazę, ja nie.