(...) pomyślałam o del Marques de Sade biegnącym przez dziedziniec w ciemnych sandałkach i halce, popadającym w objęcia ojców i matek uskarżając się na ohydne guziki uciskające go w pierś
- teraz trzeba przewietrzyć cmentarz w Epernon
przepoławiając wielkie lśniące opony bowiem tu zrodziła się pierwsza woń niedomytych palców
mówię to, a naburmuszone jelita śmieją się wypełnione krwią
"teraz trzeba przewietrzyć cmentarz w Epernon"
...................................jeden wers nie czyni "wiersza"