jakieś coś

Evit-ka

Świt. Czyjś śpiew po nocnej duchocie
w dniu przebudzonym ciągle nie do końca
ale kolory już zaczynają wstawać.... -
Majaczenie w szarości

Echo śpiewu pochowanego dopiero co
płytko pod korzonkami trawy.
Trzeba iść zwinnie i bez hałasu
żeby nie spłoszyć.

Wreszcie ono -
deklaruje się jako gad lub płaz
jednak to nic pewnego
bo przechwałki nie są tu wykluczone

ale wokal ma niezły
- porównywalny z możliwościami Ewy D.-
z Krakowa
co samo w sobie jest już sporym komplementem

otwieram oczy
pozbawiona pewności że ono to ja
albo chociaż część mnie.
Chyba
„jakieś coś”

Świt. Czyjś śpiew po nocnej duchocie
w dniu przebudzonym ciągle nie do końca
ale kolory już zaczynają wstawać.... -
Majaczenie w szarości

Echo śpiewu pochowanego dopiero co
płytko pod korzonkami trawy.
Trzeba iść zwinnie i bez hałasu
żeby nie spłoszyć.

Wreszcie ono -
deklaruje się jako gad lub płaz
jednak to nic pewnego
bo przechwałki nie są tu wykluczone

ale wokal ma niezły
- porównywalny z możliwościami Ewy D.-
z Krakowa
co samo w sobie jest już sporym komplementem

otwieram oczy
pozbawiona pewności że ono to ja
albo chociaż część mnie.
Chyba
 
Evit-ka
Evit-ka
Wiersz · 1 lipca 2013
anonim