Krew jak u Tarantino sika
w kucki – po babsku
jest ronić łzy.
Trudno operować
poezją, kiedy już
oczy suche
i bandażem logiki owinięte
ładna pogoda, po staremu
praca-dom.
Krew jak u Tarantino sika
w kucki – po babsku
jest ronić łzy.
Trudno operować
poezją, kiedy już
oczy suche
i bandażem logiki owinięte
ładna pogoda, po staremu
praca-dom.
w kucki – (...)"
dobre "trzęsienie ziemi" lecz akcja nie rozwija się, bo runęła w zagadano-filozujących gruzach
Po pirrwszej strofie- schowałem uśmiech, który przez pewien absurd, tak stereotypowy, ale subtelny... szybko został zgaszony. Niby toporna przerzutnia... Niby ... do czasu aż się zacznie myśleć. Tak, nie ułatwiasz, choćby udawaniem za pomocą kursywej, że 'po babsku/ jest ronić łzy" jest/może być cytatem... itd...itp... w odniesieniu do zasad użycia kursywej... Ja się, podejściem kursywym z własnego podwórka pochyliłem, jak czcionka nad utworem...
naet pewna pretensjonalność z dopełniaczowaniem 'bandażem logiki" nie drażni mnie, nie czepiam się... Choć przyznam( i za to mnie kobiety mogą zlinczować, jak u Tarantina załatwiono postać graną przez Kurta R. - vide:"Grindhouse: Death Proof"), że poszedłem sobie w nadinterpretację i tak po chłopsku bóle, w poszukiwaniu fantów (fantomie jakimś, albo... obolały?)... by połaczyć w jedno--- zaszedłem w pewne cykliczne natruralne odniesienia do kobiety... naddając znaczenia krwi... babie... bólom... i td... za co przeraszam... urażone...
w sumie... w utworze sam nie wiem, czy mówienie o cięciach, gdy widać i komunikuje sobą z tła, że jest po amputacjach... może coś jeszcze...
nieswojo mi po tym utworze... nieswojo...
Szanto - nie chciałabym opowiadać tego, co powinno być czytelne. Wyznaję taką zasadę (której - o ile mnie nie poniesie - jestem wierna), że jak nie jest czytelne, to zwyczajnie nie jest dobre wystarczająco. W końcu to portal literacki, a nie trzepak pod blokiem - jak nawet tu mówię po chińsku, to trzeba widać dokształcić się z polskiego. Niemniej, a jak! Po takiej inwokacji, trzeba zaprzeczyć sobie. Krew - skaleczenie,rana, boli, nic fajnego [swego czasu pasjonowało mnie w tej materii krzepnięcie krwi, jako oznaka zdrowego organizmu, który "się leczy" - tak przecież powstają blizny...] u Tarantino sika- taki ten ból, jak ta krew u Tarantino, w kucki - bo to babizm jest takie rozwlekanie cierpień. W kucki też, bo to częsta pozycja do płaczu.W kucki to jest bezbronna pozycja embrionalna nie na leżąco. Reszta - bo jakbyśmy tego nie chcieli oceniać, jak boli to boli. A jak przestaje, zostaje twarda blizna ochronna. Ani ładna, ani szlachetna. Nijaka. Takie mi myśli przyświecały, ale może za dużo świeciło w miejscu "o czym", a za mało w miejscu"jak" :/
R. - mam wielką nadzieję, że masz rację:)
Mithril - w Twoim komentarzu pojawiło się słowo "dobre". To już coś:) Zważywszy, że zwyczajnie nie podoba Ci się moja pisanina. Żadna.
Dziękuję bardzo wszystkim Wam za odwiedziny i kilka słów.Nie od razu z tym Rzymem... :)