moje miasto pachnie dymem
schowane w zakamarkach wspomnienia świeżości
zacierają granice czasu
światła latarni mrugają nieśmiało
zaściankowe marzenia wciąż tak (nie)realne
próbują wejść na głowę
moje miasto goni uciekających podrzutków innych krain
ociera stopy poszukującym
zagubionym w materialnym bycie
każdym oddechem jest bardziej we mnie
wchodząc głęboko bez pytania
jak mężczyzna w kobietę
za każdym razem z odrobiną drżenia.