jest 19:15 próbujemy karmić gołębie
nie przychodzą więc wyobrażamy sobie
idziemy w czystą formę
czystą bardzo czystą dobrze
na ten szczególny dzień
szczegółowo wypraną
patrole na ulicach takie bardziej okolicznościowe
funkcjonariusze przystrojeni w kwiaty
nie bronią się nie muszą
dziś odparowują ciosy unosząc brwi
w tym szczególnym dniu
wyposażono ich w specjalne piloty
spowalniające bieg wydarzeń
wreszcie będą mogli dokładnie wszystko spisać
dziś zamiast pouczeń deklamują wiersze
przechodziłem na czerwonym świetle
gdy spod ziemi wyłonił się rudy funkcjonariusz
i nie był to przypadek (wiesz: czerwone-rudy-alarm)
gdy dotarła do niego prawda
o tym jak szczególnie się zdarzyło
zaczął deklamować wiersz Jacka Dehnela
a zachodzące słońce
muskało jego pałkę
***KONIEC***
Wiktor Smol
/Ktoś kwiatów nie podlał – słoneczny żar z nieba dziury wypalił. Ktoś przeszedł obok i niczego nie zauważył. Inny ktoś w pośpiechu odszedł. Została garść wspomnień – a może tylko marzeń/
Zawył pies skulił ogon
gdzieś w noc uciekł ciemną
nieboszczyków czas
zimny dreszcz
przeszył ciało duszę zmroził
strach
Zanim kur zapieje serce w klatce
myśli się kołaczą cienie
na ścianie
zegar porcjuje – chyba oszaleje
strach
Zapiał kur blady świt tak jak twarz
nieruchome oczy…
Zawył pies zachichotał czart
pośród bieli piachu garść"