Ile trudu sprawiło mi to wyznanie

Nieznany

spotkałam Jima na pustyni
spytał mnie, dokąd idę, a ja odparłam
że do piekła.
Widziałam jego łzy płynące ze spalonych oczu
chodź, zaprowadzę cię powiedział
ale on kłamał bo tam
było niebo.

Moje spodnie
wytarte na kolanach
obok indyjskiej torby
wyładowanej oczami węży.
walczę z plastycznością umysłu
z moją zmiennością
ale przecież
dobrze jest
zmieniać się w każdego
mijanego na swej drodze.
przechodnie
kiwają głowami
jestem wariatką, to wiem
co nowego
wiem też
że będę martwa za pięć lat
a jeśli nawet nie ja
to moja plastyczność umysłu
moja zmienność

Jim, zaczekaj
idę z tobą
weź mnie za rękę (zamknę oczy)
i po raz drugi
wprowadź do swego domu
z firanami z ludzkich palców.
Nieznany
Nieznany
Wiersz · 21 stycznia 2000
anonim