-

yah

nie wiem co się dzieje z moją opowiecią..
nie potrafię się sam ubrać, umyć..
całe życie szukam miłosci która się nie poci ani nie krwawi
żyję jak mieszkaniec domu (nie)wielkiego brata

(zmiana podkladu.. żywsze tempo.. kamera ogarnia powoli cały pokój)

tu nie ma mebli
zbieram śmieci pochylony, pod stołem, na kolanach
musicie wiedzieć ze dbam o higienę

(taniec z szablami)
zbieram siebie.. to ja.. czy nie widzicie ze to moje dłonie?
kto jest bez winy.. niech pierwszy podniesie rękę i czeka aż go poprosze.
pani popatrzyla na klase i powiedziała..
teraz odwrócę się tyłem. winowajca ma się ubrać i stanąć pod ławka..
- ławka jest brudna proszę pani
- Kaczan! nie zdaleś matury

(melodia nie mająca swojego odzwierciedlenia w rzeczywistości...
przebiegająca przez te wszystkie delikatne dźwieki których nie slychać
a jednak czuć że są..
czuć je w autobusie, tramwaju, na ostrowie tumskim i w przejściu świdnickim
nawet wtedy gdy mlodzież manifestuje tam swoje poglady..)

kto jest bez winy.. niech zmusi ja do mówienia..
niech przystawi jej nóż do gardła żeby nie mogła się wyrwać..

pan x
poste restante, westland row w miejscu

pan x już nie zaufa ludziom z obrazów..
pan x też nie jest bez winy..

(cisza...---...)
yah
yah
Wiersz · 22 kwietnia 2001
anonim
  • Anonimowy Użytkownik
    łukasz
    no nizaciekawiło mnie nic w tym wierszu

    · Zgłoś · 18 lat