zawieszona na rzęsie tego męzczyzny
stojącego pod mglistym cieniem,
osuszona ze słonych łez
kobieta w kwiecistej zwiewnej sukience,
z brakiem tchu
w jednym zamkniętym w kliszy
momencie-brak wyraźnego koloru
rozstraja delikatny żołądek-nie odchodzi,
nie odchodzi,bo za wysoko jej do odejścia,
bo to wysoki męzczyzna jest,
i jeszcze mogłaby upaść
na kwiecistą zwiewną sukienkę,
i wybrudziłaby niewyraźny odcień
w cieniu,
a w cieniu męzczyzna
drapie czarnym,osmolonym palcem wskazującym
oko-bo go swędzi-ruchem zamaszystym
i soczystym-bo się smacznie stara-i on nie wie,
że mu rzęsa wpadła do oka-bo nie ma lusterka,
kwiecista zwiewna ta sukienka
dbale założona na kobiecie
w cieniu.