Żiletki Żilet

Dante

popatrz:kupiłaś mi nowiutką paczkę
dziesięciu żiletek żilet,
uczyniłaś to w czynie prognostycznym
-będzie padać krwią
połać zarośnie chwastami,

sądzisz:wybrudzą się odpadkami
mielonego,tym tłuszczem,tym czymkolwiek
-brudem mojej twarzy
zarostem kilkudniowym,

w nim mieszkają skóry palców
kobiecych,te przejechane,łagodne,
niezgodne z jakimkolwiek ruchem,
ba brytyjsim,ba australijskim,
natarczywe,
ich ciepło
i ich zatrzymana wilgotność
zdenerwowana w odkrywaniu
jeszcze tajemniczości...zawsze tajemniczości,

jeszcze
pozostało to wspomnienie:ogień i woda
wchłonięte w cebulki,

tańczyłaś kiedyś z żiletkami żilet?
powiedzmy:tango,i one
czekające w paczce na swoją okazję,
na lejdimenckie uklęknięcie
i zaproszenie
do golenia,

a skąd wiesz,że się doczekam?
że zaproszę żiletki żilet
na wydmuchiwanie kliszy,
na wywoływanie znaczków z małyszem,

że się nie doczekam
i paznokciem nie zaczepię
o przekrój paczki żiletek żilet,
nie przejadem jakimkolwiek ruchem,
ba goleniowym.



Dante
Dante
Wiersz · 2 sierpnia 2001
anonim