Do Józefa

Łukasz Jarzębak

Nie powinieneś był przychodzić
I dotykać wypalonych włosów
Skwierczących swądem szpitalnego wyziewu.
Nie zabrałeś ze sobą grzebienia,
Więc jak wyprostujesz ich skręcenie
Palcami pokaleczonymi drzazgami.

Masz kwiat sczerniały na czubkach zbawienia,
Czerwony o łodyżce zielonej z kolcami węża.
Wrzuć go do wazonu i przykryj papierem
O gładkości nie przemiennej w szorstkość toalety.

Jeśli już jesteś, proszę, potrzymaj mi aureolę.
Uwiera mnie w głowę - skronie wytarte mam
Światłością jej karnacji o niemym celu,
Iskrzeniem oczu gasnących na stosie
Ludzkich odwrotów, boskich przewrotów

Nie powinieneś był przychodzić.
Szpitalnym odorem podaj mi jeszcze pukiel rzęs
O krawędziach ostrych lśniących na lampach,
Zdolnych do kłucia i wyciskania.

Nie powinieneś był przychodzić
I oglądać ręce, nogi, głowę syna
Bez ukorzenienia i przytwierdzenia
Gwoździami do jałowego drewna.

Nie powinieneś był gubić świętego grzebienia
O czterech wymiarach dziewictwa.
Łukasz Jarzębak
Łukasz Jarzębak
Wiersz · 2 sierpnia 2001
anonim