Mówiła wtedy często, że niechcianym ruchem
Zmiecie mnie
Jak skrawek liścia ze słońcem w rozdarciu...
Łączyła wówczas dłoń z dłonią na pulsie
I śmiała się lepiąc moje skaleczone ciało
W jej strukturę,
Ze szczytami w zapadnięciach piersi...
Pamiętam jak mieszkała latem w pokoju obok,
Z szumem wody o woni nadpalonych włosów.
Pamiętam jak krople tryskały żwawo,
Gdy w ustach biel grudnia zakryła rdzeń
Jej myśli o królestwie.
Pamiętam jak glinę zmywała z ciała drutem.