Zrzuć odrobinę łez z wysokoci twarzy
na czoło moje, stopione potem,
przemieszane subtelnie włosami twymi;
zdu gardło oparem płaczu, brzemieniem
policzków, jasnym godłem piersi,
lecz nie drżyj tak w chłopięcych ramionach.
Spal zakštek skóry wyrzucajšc łzę
z perspektywy oczu, z tych dzikich miejsc
niedostępnych moim słowom i uszom;
sparz moje czoło, wyczaruj ranę,
abym mógł z bliznš zamiast znaku krzyża
dumnie wyjć na spotkanie ludzi.