Jestem...
Nie na długo...
Czekam na Ciebie...siostro istoty, którą tak boleśnie żegnam każdego ranka.
Chcę, żebyś już przyszła.
Otwieram ściśnięte w drżącej ręce pudełko z nadrukowanym malutkim wykrzyknikiem w czarnym trójkąciku.
Tak malutkim jak żal odchodzącego ze mnie życia.
Życia, w którym na co dzień spoglądałem w górę. Widziałem kręcące nerwowo głowami ptaki.
Obserwatorów mojej pozornie normalnej egzystencji.
Ptaki siedzące gęsto na brzegach śmietnika. Na jego dnie byłem ja.
Czekały na moje potknięcia, na chwile w których każdy z nich miał możliwość odgryzienia części
motywacji do dalszego istnienia. Dźgały jeden po drugim.
Dziś ostatni z nich odleciał...
Nie będę Polikarpem. Marny z niego mistrz.
Nikt mi Ciebie nie odbierze.
Nie chcę się Tobą dzielić.
Przelewam wnętrze pudełka szczęścia. Przelewam tak, jak słodkie wino z delikatnej szklanki.
Wino, które pozwoli mi poznać smak obecności mojej upragnionej. Upajam się nim. Upadam.
Upadam i zarazem wznoszę się.
Słyszę szelest.
Idziesz. Czuję chłód Twego ciepła...
Dlaczego odchodzisz?
Dlaczego nie mogę zostać Twoim kochankiem?
Czy jeszcze Cię zobaczę?
Opuściłaś mnie. Tak jak wszystko, co cieszy.
Zostawiłaś tylko niewielką pamiątkę, która przypomni mi radość przebywania z Tobą.
Niewielki napis na szybie szpitalnych drzwi:
"Toksykologia"