Człowiek wspina się całe życie
Jak po szklanej górze w zimie…
Dobrze wie, że nie może osiągnąć celu
Jest blisko…
Prawie na wyciągnięcie ręki
I… spada z wielkim hukiem
Na sam dół.
Ktoś powiedział kilka słów,
Przestraszył,
Ukuł w to, co najbardziej boli,
Kiedy jest ranne… serce.
Krew sączyła się godzinami
Słona, mokra, szczera,
Nikt nie rozumiał że to przez górę
Z której spadł ten człowiek.
Stała się jeszcze twardsza,
Bardziej odporna na ugniatanie stopami człowieka.
Jeszcze bardzie śliska, złośliwa.
Siedzi… na samym dole… człowiek.
Spogląda ku szczytowi.
Światełko nadziei błyszczy gdzieś w oddali
Znów próbuje…
Spada…
Wstaje…
Spada…
Na zboczu góry stoi człowiek.
Spogląda w czarną dolinę pod jego stopami,
Skoczył… nic nie traci
Przecież nie osiągnie swojego celu-
Nie zdobędzie szczytu…