Nocnoletni pociąg w Polskę rusza wagonami stonogi.
Pędzi, pusty z początku, przed siebie nie znając drogi.
Przedziały wypełniają się miarowo twarzami różnymi,
smutnymi, wesołymi, zadumanymi, zapracowanymi.
Stalowe koła stukoczą miarowo zagłuszając inne odgłosy.
Dziewczyny przytulone do swych mężczyzn, dzieci do swych matek.
Wszyscy śpią, chrapią, stękają, pierdzą - wagonowe wonie i głosy.
Czy wszyscy ?
Za ścianką przedziałową rozkoszy jęki ciche.
Z drugiej strony pijackie bełkoty i przekleństwa.
Rozmowy o niczym i o wszystkim, liche.
Pociągowe w myślach i czynach bezeceństwa.
Między wagonami sterczą zniewoleni przez nałóg palacze.
Ktoś naszprycował się kompotem w ubikacji.
Konduktor sprawdzając bilety, do przedziałów kołacze.
Spocone twarze nieprzytomne w trakcie libacji.
Za brudną szybą przemyka codzienność w nocnych kolorach
w szalonym pędzie stukotu szyn rozkołysanych osiami.
Budzą ciała uśpione stacyjne megafony przy torach.
Chwytam za kieszeń przebudzony.
Czy nie zostałem okradziony ?
Uczucia są zawsze na swym miejscu.
lipiec 1999/luty 2000