na ulicach w blasku reklam agonalny bruku stan
nie przeraża wprost przeciwnie kontrastuje z piekłem w tle
dokąd niesie rozszalały tętent z chęci
co w przedbiegach zgubi resztki ludzkich uczuć
nad rynsztokiem z grupką wolnych strzelców
patrząc w niebo rozkoszuję się nektarem
złotych renet bez pośpiechu łyk za łykiem
po falstarcie strzał z gaźnika cofa wstecz
na butelce wąż co kusił słodką ewkę
zmienił się z cukrowej waty w śnieżny szczyt
dokąd pędzisz kurwa losie zajebany
czyżby mało ci dziś było moich łez
za tym koniem co się z wozu wyrwał dyszla
z uniesionym łbem do rzeźni poszedł hen
za tym koniem..