świecę kształcę okiem

ARS TO od tyłu sra

 

 

tak sobie deszczę że bóg tratuje mnie z góry ale nie olewa

 nie obmywa bo jednak nie jestem nagi on mnie po prostu ulewa nagi-

-na po to bym biegł pod właściwszy schron i nie zawracał mu głowy ulewa mnie

w mój własny kształt ozorami by mieć na końcu zamiast wypluć tak sobie

 

deszczę bo jakoś mi nie tęskno do rzutu okiem na słońce bywa że bywam że wlepiam

ślepia z głową na ramieniu w zapalony ognik świecy nie turpis-ując się w łacinie

nie turbując mimo niewygody i zwykłego drętwienia karku w drętwym pojęciu

ot zerkam śmiesznie w języczek płomieńcia i zmiękczam go bo mi swojski

 

i wtedy widzę go

okiem

a knot rzęsą

 

tkwiącą tam  palec bawiący tuż nad knotem nie musi być sknoceniem zwłaszcza gdy igraszka

w rytm miarowego tiktakowania jest w oku płomienna chwilami tylko zmienność nie parzy

dając miłe ciepło wywołując lękliwy podziw u tych którzy są mimo woli świadkami gry na oku

i na oko tak się  rozlewa przyzwyczajeniem sposoby widzenia tak sobie deszczę

 

bo z mojego palca w oku samo tnie się moje mojenie i nieważne że nieco wcześniej kark

odczuwał wygodę i dumał się bo na ramieniu  była inna pobliska głowa a dusza

to niedopowiedzenie ulewane z chwileń odważam się więc w stronę ciężaru właściwego

moich ulęczeń potem spocę się sknocę na deszczu by ulać z siebie siebie tak sobie

 

banalladząc pomy(ś)lonym chlapnięciem

ozorów mielenie mi bliższe

niż don kichot

 

(a psik)

ARS TO od tyłu sra
ARS TO od tyłu sra
Wiersz · 16 sierpnia 2013
anonim