szczypie nieznośnie jak przy obieraniu cebuli
to zaledwie przestrzenie pomiędzy palcami
wypełniają się ciszą
brak pierścionka z niebieskim okiem
pięści nie domykają się
pozycja że uderzyć nie sposób
tlen niesie infekcje zdartych kolan
rozbitych skarbonek
kiedy na rowerku z różowym dzwonkiem
chciało się okrążyć świat poza mamą i tatą
podróż niedługa do szminek i pudru
nagle nikt nie całuję brzucha chorego
od nadmiaru czekolady