matka o babce na międzynarodowej
stacji kosmicznej: no to mogła związać te włosy, jak czarownica
wyszła;
usłyszałem
to przy oknie w kuchni
z oczami na mikrofali, bo że coś tam, a mózg
otwiera skrzynkę
odbiorczą z galaktyki za murami, to i tak sznur
projekcji, ale świat staje się nagle tak byczy w tej
kundzie i gwiazdy ponad nami w kałuży smaru, w której tonie w tym momencie nasza chałupa,
jak mikroskopijna molekuła żywicy zamknięta w pokraterowanej
piłeczce w nocy na gigantycznym polu
golfowym, kiedy drzwi lodówki, którą właśnie otwieram, jak daleki odgłos
kija w głuchą nocypyk,
i ta kobieta gdzieś hen nad nami, na orbicie z włosami w stanie
nieważkości, która, dzięki portalowi tiwika, na samym środku
naszego pokoju prezentuje
nam kosmiczne łóżko, kuchnię oraz kibel stacji, a ja stoję tu na środku
naszej ziemskiej kiczyn i zzz, zodbieram to wszysrejestko truję w głowie
wielkości kalafiora, fasssnujące,
ale czy rozum jesz,
zapyznak wykrzywnik, zamykać, upychać
nasz cały świat
w głowie wielkości kapusty albo przedmiotu, którym mógłbyś rozegrać
całkiem udany mecz piłki nożnej, buch bam,
kiw kiw, pod i strzał,
słupek,
wszyscy marzą o bramkach,
a co będzie w jadłospisie,
jeśli pan bóg jest enpe słupkiem, dyng, takiego, dobra,
dolisz, synek,
pozdrawiam wszystkie luźne wentyle i wentylki
oraz stację kosmiczną ijeses