101 (wiersz)
taryfiarzgazu
dzisiaj stanąłem z typem
wyższym o łeb, bo obił mi kumpla, stanąłem to słabo przyturlane,
bo raczej częściej leżałem niż stałem,
rzuciłem się na niego jak pod kombajn: trzep, trzep, trzep,
sanawa wysoki, że te kilka panczy,
które zdążyłem, w sam korpus wsiadły,
za to u mnie rozcięte kołoocze z bakłażanem,
ale dobrze, mówię,
jak cię tak ciągnie, lustereczko, do dostania po nieszklance to masz miszyn ekompliszt,
poza tym to jednak udowadniać
sobie rzeczy czasem zawarci, że za kumpli w srogień się czasem girę wsadzi, się wie, zawarciłoby mi też w jakąś rutynę siłki
wtargnąć albo trenindżek może, boś husyt, jak babcia rzecze, posklejać plany, z tą anglią też, piąta rano, spać mi się słabo chce,
chyba z miśkiem się bujnę po furę do reni, może byśmy się już pogodzili, plecak jutro z traumy trza wziąć, dyz mówił, że jest
na pleczuza, git, ale ona mnie z tej chaty trzebnie niepowyrzuciła,
kumpel kulał, to go wziąłem kimnąć z myślą o kanapie w kuchni,
a my pokój i drzwi zasuwane są,
zresztą dorywczo tłumaczyczę,
bo chronololo kuleje w tym tekściku, czy nie, gat demyt,
co za henk, bo się później okazało, że typ był również jomkiem kumpla,
a opukał go, bo chciał cierń cierniem wyte go ocalić przed ciosami jakichś czterech obcych ze stolika obok,
bo podobno pruło mu się alkiem z jęza i go wzięli na cel,
przynajmniej tak mi to po pralce skleił,
to dobrze, bo że jednak integralnośc
ma chłop znaczy, ma, a lubię typa,
tak jak ludzie, którzy lubią to coś w dobrej muzie, gdzie muza
sama w sobie to właśnie
martwa rzecz, po prostu
elwis żyje, jak to się mówi, pomiędzy nutami,
bo jest tak, jest,
to ślad zostawia ciebie po sobie
Zaloguj się Nie masz konta? Zarejestruj się