Rauszta, bale, i bankiety,
Festiwale, kabarety,
Wiednie, Rzymy, Paryż z wieży
A koło mnie kawalerzy,
Oficerzy, ludzie w stanie;
Panna Nacia wszak Hrabianka.
Siadłam papie na kolanka,
Potem ci na fortepianie
Ulubiony walc Szopena,
Najpierw sama, lecz za chwilę
Po salonie rąk czterema
Gra muzyka w czwórną siłę.
Drzwi otwarte od salonu,
I matusia, służba, w domu
Wszyscy wiedzą co się wiedzie,
Że panienka w świat pojedzie.
Dziś przy stopach twych przyklękam,
Kwiaty stawiam ci przy głowie.
Śliczny bukiet, no sam powiedz,
Albo nie mów, bo się lękam.
Stolik niski, dwa fotele,
Dwie serwetki haftowane,
Dwie herbaty, ciastek wiele,
Każde cukrem posypane.
Tony twarde, nieraz jęki
Rzeźbią wiersze, jakby w miękkim
Pniu lipowym, błyskiem noży
Rzeźbiarz śmierć Chrystusa tworzył.
Choć lat wiele, nie pojmuję
Strof inaczej niż twym głosem.
Zapewnienie mężu niosę,
Że w pokoju ład panuje.
Memu ojcu równy wiekiem,
Pan Wilmański, mój mąż pierwszy,
Choć pogardę miał dla wierszy,
Bardzo mądrym był człowiekiem.
"Mi przy Tobie jakby w niebie,
A Ty zbladłaś mi ptaszyno.
Mi wystarcza, że mam Ciebie,
Że mam, pracę, karty, wino.
Podróż, sprawy finansowe?
Jest księgowy, on ma głowę.
Jedź, nie pytaj przyzwolenia"
Albo inne me wspomnienia
Gdy wieczorem przytulona:
"Mówi wiara, że w dwa konie
Cięłaś batem po zagonie
I po mieście jak szalona,
Przez jarmark, tłumy wzburzone,
Kapelusz, padł przy kościele,
Ty cięłaś a włosy rozpuszczone.
Mówią, że diabeł w twym ciele,
A tu ksiądz był zaproszony.
Ach... Ale zazdroszczą mi żony.
Śmieliśmy się, cała wiara."
Pamiętam, że Ci cygara
Kupiłam na przeprosiny.
Trzy świeczki na grobach trzech,
Choć na twym najstarszy mech,
Choć głaz spękany i siny,
Zanim ci zapalę świecę,
Dla pamięci twojej żywej,
Zanim płomień w niej rozniecę
Puszczę na wiatr włosy siwe.
Tomasz Wrona
Wiersz
·
5 marca 2000
-
anciatomku nie zmieniaj się