Kolejny rozdział odkreśliłem z kalendarza
Zakładkę ze snu wkładam, by dać odpocząć oczom
I chowam moją księgę pod poduszkę
By w nocy jej nie ukradł mi bandyta z kosą
Gdy jutro przewertuję wstecz stron kilka
Zrozumiem lepiej jej zawiłe treści
Z codzienną grozą znów odkryję
Luki w fabule mej powieści
Trzy błędy stylistyczne z rana
Dwie straszne gafy z popołudnia
W opisach charakteru puste strony
Niedokończony wątek z grudnia
Leniwie się rozmarzę o wspaniałych czasach
W których w mej księdze będą tylko proste słowa
A każda nowa strona będzie jak tabula rasa
I co mam pisać – nie będzie mi już nikt dyktował
Przez krótką chwilę będę pragnął spalić wszystkie strony
Rozedrzeć, porwać... Lecz - czy warto?
Cóż będzie znaczył bunt mój, gdym jedyny
Czytelnik księgi mej i autor?