nie chcę fakać na gości,
nie chcę jechać po bietach,
bo akurat nie powiem dziś damach,
chcę tylko wykrzyczeć "kurwa"
do nieba
w nieufnej nadziei, że fala tego akustycznego wkurwu
na jej seksowną tępotę, nie wyrządzając jej żadnej emo-krzywdy,
uderzy
o chmury i z tej mojej negatywnej elenergii
powstaną jakieś chłodne
protony rozsądku, które
w kapsułkach
tlenu ratunkowego
spłyną powoli na ziemię i przez przypadek do płuc mózgu dostając się,
kiedyś komuś pozwolą uniknąć podobnych spięć, co nasze,
nie wiem,
może nie mam cierpliwości, może nie przynoszę do domu pieniędzy,
może fluoksy mi gówno pomaga,
witaj, błędnie diagnozowana polsko podejrzeń
o wszechobecność
gładkich usprawiedliwień,
może mój
plan ogarnięcia kolejnej panewki tych całych wektorów,
żeby już móc
zacząć żyć
do
końca życia,
to wszystko,
zresztą w sumie to mogę zapieprzać nawet i w kopalni piłki,
jeśli postawieniem właściwej diagnozy naprawicie mi w końcu mózg,
konowały jebane,
tu krzyczę wyłącznie do nieba - na pracowników enefzet spływa
z chmur jedynie żeśka bryza
konstruktywnych
wniosków,
a ponieważ wielcy ludzie są niesamowicie bystrzy w dostrzeganiu
w dysonansie pomiędzy piastowaną pozycją
a poziomem
swych kompetencji przyczyn frustracji innych,
pracownicy enefzet nieomylnie
stwierdzają właściwą
diagnozę:
podmiot jest
umiarkowanie
popierdolony, czym nareszcie naprawiają
mi mózg, dziękuję, a co do niej,
bo wydżejbałem w kosmos w tej dygresji,
to wybebeszyłem
prastary tiwik unitry od zuzy i cezarego, wykleiłem od środka
taśmą ledową
i zrobiłem
podświetlony tiwiregał
na książki albo akwawizor
na ze złotą rybką słój, czy stój, jako prezent na
walewtynki,
ubrałem się w gajer, w szampany, świeczki i w co masz,
a ona wysiada z taksi bananaje
i że jestem śliski,
i że jestem chujem, i dajesz,
wszczyna sobie
ze mną kłótnię o nic,
ona jest na mnie oburzona za to, że w barze,
w którym się
przed chwilą tak bałanaje,
spotkała kuzynkę mojej eks-eks,
co mojemu wymęczonemu rozsądkowi, z kolekcją siniaków
na kolanach po kilkumiesięcznych wyścigach zygzakami
przez płotki za jej
tokami rozumowania,
przez ułamek sekundy
wydaje się
nawet w jakiś
paranormalny sposób prawie nie pozbawione sensu:
ona jest na mnie oburzona za to, że gdzieś
spotkała chuj wie kogo,
jak następne dwie godziny tego nonsensu
z energumenem, jak pisze mendoza, wytrzymałem, ja wiem:
bo chciałem,
ostatecznie jednak rady nie dałem,
w domu nie wytrzymałem i jak dzik kleniami ją zbulgotałem,
wyszła,
koniec, napisała mi esem,
gratulacje, odpisałem
"zacząć żyć
do
końca życia",
"konstruktywnych
wniosków"
powstaną jakieś chłodne
"protony rozsądku, które
w kapsułkach
tlenu ratunkowego
spłyną powoli na ziemię"
"i zrobiłem
podświetlony tiwiregał
na książki albo akwawizor
na ze złotą rybką słój, czy stój, jako prezent na
walewtynki,"
Tylko jak na mnie za długie :))
:D
@Szanta, wiem, bo również masz rację i dziękuję Ci za opinię, sorry, że kopiuję komentarz, ale myślę, że w moim wcześniejszym odpo do Afronautixa jest zawarte wszystko, co wyjaśnia logistykę całej kwestii:
"ten styl był właściwie dla mnie, nie dla publiki, publikowanie go to eksperyment;
powiem Ci, że nie za długo (przed dwusetką na pewno :) przewiduję naturalne wyklarowanie stylu
acz póki co jeszcze przez jakiś czas będę kończył przepychanie kranu z rdzy ciśnieniem tego 'bzdurnego' słowotoku"
Wiecie, Szanta i Kobieta ze Złą Buzią, kiedy nadchodzi taki moment, kiedy macie dość "chodzenia na palcach" wokół swojej twórczości i zaczynacie bazgrać - ambiwalentnie - i ze złości i dla utraconej radochy (a ściślej w celu jej odzyskania), owoce tego typu zabiegów powinny może faktycznie pozostać w szufladzie;
może publikowanie ich nie było najlepszym pomysłem,
chociaż z drugiej strony - was worth to see the input
dziękuję
ps. gotta go! weekend! muddafockers! ;) yeah