odkąd cię poznałam noszę w kieszeni pistolet
by móc zestrzelić wszystkie moje marzenia
pragnienia budzone emocją
każdego ranka naiwnie podaję ci się na śniadanie
i w świat nie wychodzę
bo głowa jak eros spętana
strachem
i kiedy dzisiaj obudzę cię pocałunkiem
mój naładowany pistolet znowu zacznie ciążyć
wyjmę go
tym razem celując w inną stronę
*parafraza wiersza H. Poświatowskiej "***(Odkąd cię poznałam...)"
...................................którego?
Odkąd cię poznałam, noszę w kieszeni szminkę,
to jest bardzo głupie nosić szminkę w kieszeni,
gdy ty patrzysz an mnie tak poważnie, jakbyś w moich
oczach widział gotycki kościół. A ja nie jestem
żadną świątynią, tylko lasem i łąką - drżeniem liści,
które garną się do twoich rąk. Tam z tyłu szumi
potok, to jest czas, który ucieka, a ty pozwalasz mu
przepływać przez palce i nie chcesz schwytać czasu.
I kiedy cię żegnam, moje umalowane wargi pozostają
nie tknięte, a ja i tak noszę szminkę w kieszeni, odkąd
wiem, że masz bardzo piękne usta.
Nie wiem co ma wspólnego Twój utwór z tym pięknie lirycznym wierszem Haliny Poświatowskiej.
To takie pozowanie na niby okrucieństwo.
Poza tym jeśli się z kimś sypia i budzi go pocałunkiem to dlaczego głowa spętana strachem?...budzić się przy kimś to raczej fajna, czuła sprawa...a tu pistolet.
No jakoś mi się to wszystko nie klei
Chodzi raczej o życie w toksycznym związku. Pistolet jest tylko swego rodzaju symbolem.