117

taryfiarzgazu

 

 

 

oni rozumieją może moją sytuację, kiedy ją przedstawiam w bardziej lub
mniej złożony sposób,
nie potwierdzają jednak tego zrozumienia swoimi stosunkami ze mną,
w swoim zachowaniu,
rozumiem, że nie może to być moim zarzutem, a nie jest nim dlatego, że jestem świadomy
swych własnych braków, nieumięjętności, enpe potwierdzania w swoim własnym zachowaniu
i w stosunkach mojego
rozumienia ich sytuacji,
mówię, że rozumiem, że nie może to być moim zarzutem
przeciwko zachowaniu
i ich stosunkom do mnie, jako
do kogoś, dla kogo perspektywa społecznie wartościowego życia nie powoli zaczyna się wykolejać,
mówię, że rozumiem, że nie może to być moim zarzutem, bo rozumiem to nawet, że jest tak,
że zaczyna się wykolejać to delikatnie ujęte,
a jednak nie mogę powiedzieć, że tym zarzutem nie jest,
dziwne, jak funkcjonuje dżewko ludzkiego mózgu,
rozumiem, że nie mam absolutnie żadnego zarzutu, że w butelce nic nie ma,
a emocje ten zarzut, tą pustą butelkę, i tak trzymają w uścisku
i nie puszczą, puszczaj,
kij z wami,
wynocha, zarzutu z zarzutami,
depczecie mi po butach w tańcu z potencjałami,
aż samemu mi się ulewa projekcjami, uważajcie na kołnierze,
bo mi leci z gwinta za plecami,
nie da się przerwać zaklętej spirali, ale
zapraszam z jaźni odzwierciedlonej odbiciami
na przemiał światła w introspekcji origami,
wszystko to piękne słowa, które nic nie znaczą,
wyniosków ślepa uliczka,
basta do putów,
pe es: dżewko, bo drzewo
czyta się coś jak dyżewo, a tu dży, dżewo ma być,
wyniosek: dżewo
 

 

 

 

 

 

Oceń ten tekst
taryfiarzgazu
taryfiarzgazu
Wiersz · 19 października 2013
anonim