CESARZ

Artymowicz anDUCH

                                                                                         dla Arka R. Skowrona

 

 

 

dym z cygara wokół

to jego myśli -

na ogół spuszczamy w dół

dziecko w koszyku.

białe pantofle na środku rynku -

wszystko co wypowiedział należy oderwać

od umęczonego szałwią ciała

- amfibia pływająca w rozsądku pieciolatka

 

zbierzmy obłąkanych

tych którzy piją drinka do połowy

filmu -

cesarz myśli o posterunku jak

o obszarze zakreślonym cyrklem

ten dym wokół

to jego myśli -

wyrwane z kontekstu

jak gniazdka ze ściany

 

tymczasem tłum podjada okruchy

i ziemniaki z ogniska

nad brzegiem morza

 

Pani Celina świeci

zebrane muszelki

podskakują na piersiach]

przy każdym kroku bursztyn

który może porównać z sutkami

tego samego koloru

 

Jej abstrakcyjna pamięć

szeroka jak plaża

poruszana chłodnym wiatrem

zapada się wgłąb

 

(nie chciałem tego napisać

ale śnią się sterty ciał -

zgromadzenie niewinnych?)

 

cesarz - widzi świat rozstrzaskany

i zmięty - przy czym patrzy

na kaplicę na wzwód nasturcji

skórki od cytryn i pełną cebulę

 

zagubiony w piaskownicy

w czapce z daszkiem na której

łódka odrywa się od brzegu -

to też on

 

tymczasem tłum

z odległości pięciu kroków przypomina makulaturę.

 

na wezwanie cesarza

wyciągają go spod ziemi

przynoszą w chusteczce w butonierce

jest piękny pomimo brudu zza paznokci

Robert Lowell

 

Pani Celina

goli się na łyso

i już pod postacią roweru

ucieka z miasta

 

 

 

wezwany przypomina czasy wielkiego maratonu

ale nie tego oczekiwał cesarz

 

w porze obiadowej odejmują Robertowi

jedną rękę

- dla poprawy humoru podają ją na stół

w półmisku z krabami i wędzoną szynką

 

jego pomnik stoi w przedsionku

hotelu nomadów

- tam pierwszy raz

 

odgrywa się koncert

z nowego zapisu nut cesarza

a pierwsze skrzypce

to zarzynana w kącie biała sarna

 

Pani Celina - rower

obserwuje rozmiękczony sopel

kapiący na zieloną ważkę

 

tymczasem tłum rozmyśla

jak na rozkaz cesarza

wstrzymać ocean - który obmywa

jego stopy podczas porannych spacerów

w segregatorze

 

Robert którego zasypano w soli

składa prośby zapisane na

ostatniej ręce

 

którą to wysyła cesarzowi

przez posłańca - Żyda

 

odurzony szałwią - podczas halucynacji

odczuwa prawdziwą tęsknotę

 

która doprowadzi do zapisania

lektury obowiązkowej pt. "Nikt nie wyjdzie stąd

żywy chyba że w chlebaku"

 

tymczasem Robert Lowell

okalecza się na wiele sposobów -

wykłuwa sobie oczy paznokciem odrastającym

na dużym palcu u stopy

- bezręki i ślepy -

w noc udręki

odnajduje w sobie talent tenora

 

straż na obrzeżach miasta

wyszywając makatki

do jęków melorecytuje

 

w kolejce śpiących

Pani Celina opala rurkę

i siodełko

 

przecież cesarz mógłby siedzieć

i siedem lat

i siedem lat siebie powielać

 

jak Pani Celina

w kolejce po tymianek za-kle-pu-ję

sobie miejsce i ucieka na dobre w siku?

 

"nasi dowódcy mają prawo

i obowiązek - wobec tej szmaty -

bronić kraju na skraju"

 

"oprócz konfidentów i felietonistów

oprócz tamy i maszynki

w popiół dzieci! w popiół!"

 

"kiedyś gdy Robert Lowell

pisał wiersze - ostatecznie miał

do tego prawo - i wstałem o poranku..."

 

"dla takich jak Arkadiusz

R. Skowron - tymi wypchać miasto"

 

Celinka całuj

namiętnie jak

po bliznach

 

wielkie - zbliża się - jest w kształcie muszli

bez dźwięku na krawędziach

 

Pani Celina jako pięcioletnia dziewczynka -

mówi, że książek nie odda nigdy

i tłumaczy nam słowo nigdy - tzn. nie jutro i nie wczoraj

 

Kelnerzy mają stare białe ramiona

centymetr oparzonej skóry

wisi nad łokciem -

 

to nas rozprasza

 

cesarz

 

 

 

Artymowicz anDUCH
Artymowicz anDUCH
Wiersz · 25 października 2013
anonim
  • Artymowicz anDUCH
    Dzięki Henhotlew - przynajmniej przeczytałeś

    · Zgłoś · 11 lat
  • ARS TO od tyłu sra
    ja nie oceniam, dzięki za dedykację... chyba Ci się literka zjadła ("melorectuje"), bo nie sądzę, że to było celowe zjedzenie samogłoski "y"?
    And, ja to czytam z niemałą domieszką autoironiczną...Zresztą tu są takie domieszki między groteską, jakimś klimatem nad-nadrealnym, postaci (pani Celina zwłaszcza!) tak urokliwe, ze po prostu na jeden raz trudno ogarnąć. Pewnie tu wrócę, ale już bez komantarza, ale by sobie na spokojnie poczytać. Swoją drogę muszę się znowu nauczyć Ciebie czytać, bo dawno nie byłem w Twoich poezjach.
    Powyżej Widzę momenty nie tyle uszczypliwe, co dające mi powód do zwiększenia dystansu do samego siebie. Na szczęście to nie pean, a ... po prostu wiersz dedykowany. Za niego i za (może niezamierzony?) powód do złapania auto-arki-ironii powtórnie za pysk dzięki, bo mogę znów zejść na ziemię. Ave;-) ArS

    · Zgłoś · 11 lat
  • Lucyna Kaczmarczyk
    Kolejni eksperci od literatury: Ir i Henhotlew, a uzasadnienie oceny?

    · Zgłoś · 11 lat
  • Artymowicz anDUCH
    Lucynko - ja tylko wszedłem na profile - poczytałem po dwa teksty i odpuściłem.

    · Zgłoś · 11 lat
  • Piramida88
    Wiersz bardzo dobry. Wymaga wczytania, nieco większej uwagi by wchłonąć jak należy, ale warto i wartościowo było. Jest po co zatrzymywać się nad tym utworem, choć nie każdy moment unosił, ale za to przynosił... coś. Ogólnie jestem na tak ;)

    · Zgłoś · 11 lat