dawne wierzby
przerosły dwa metry
w dół od zawsze w deseń
ponadczasowej żółci
zwiastunem łaskawym na żałość
nie jestem już w spoinach
wróciłem z kartką
o chropowatej
strukturze
gamma
tylko
dla matek
ojców dzieci
dzieci wierszy
poczętych z biedy
niewdzięcznie
bez tynku
litości
snu
jestem jak ściana płaczu
nie jak płaczący pod ścianą
ponadto kocham