Znów rano wita mnie swym
Uśmiechem lepkim, oswojonym
Zatem idę wypluć me sny
Pierwotne dzikie me mary
Krem z filtrem kładę na twarz
Układam z włosów modny nieład
A słony smak mój na dnie
Zostaje w wannie na dnie
Poziom emocji równy zeru
Bez niepotrzebnych słów
Hałasujących ciągle ust
Ocieram przecinek łzy
W długim, złożonym zdaniu życia
Po intermedium toczy się znów
Po przerwie toczy się znów
I pogląd zmienia się mój
W kwestii własnego pochodzenia
Stworzył mnie właśnie Bóg
Z kamienia wykuł mnie wróg
Poziom emocji równy zeru
Bez niepotrzebnych słów
Hałasujących stale buź
W strumieniach świateł ma twarz
Pilotem zmieniam swe nastroje
Lecz głowa toczy się w noc
Ma głowa wtulona w koc
Zaproszą to tu, to tam
Słoneczne toczą się rozmowy
Między wierszami śpi mrok
Między słowami śpi mrok
Minuta ciszy, pół litra łyk
Garść ziemi do mych ust
Zamkniętych życiem bladych ust
Nowy dzień
Białagwiazdka11
Białagwiazdka11
Wiersz
·
7 listopada 2013