Zamknięta butelka
niebiańskiej słodyczy.
Pustka pyszy się ogromnym stepem,
Biedna cisza stoi niczym szrapnel
w ciemną ziemię wbita.
W otchłani goryczy zakończyła
się długa myśl w której nicość
swe skrzydła wysoko postawić poczyna
Miękkie życie w splecionych dłoniach
wybrednej natury. Dyszy, piecze,
moja cisza księżycową nocą – jasną
Nie chcą budzić się poezji kwiat ani
lew zwycięstwa
Moja cisza głośno pęka, wchodzi światło,
gasną światła...
wszystko wraca...
szemra cicho, zbyt nieśmiało
wracam szybko w ciemnej półki kąt
niebo ryczy, serce bije, łzy
biegnąc szybko zakurzonym blatem
na podłogę kapią.
Zamknięta butelka niebiańskiej
słodyczy...
odcięty przewód życia zamkniętego...
cisza trwa budzi się i gaśnie
czasu chwile licząc.