Zamknęli usta ołowiem grzechu
Ciężkie spojrzenia wryły w ziemię
Przynależność nie wykradła twarzy
Tylko kundel się spoufalił merdając
Po nitce do kłębka szły stare dewotki
Spróchniały krzyż czekał oczu i rąk
Irracjonalia objawiły się zdrowym
Słów strzępy rozmyślnie zabijały
Po upadłym przebiega tłum wesoło
Ostatnie słowo zamiera w gardle
Prężą się społeczne struktury
Tuby grzmią - trąby jerychońskie
Omni-coś tam krzyczy ze sztandarów
Socjopatoquasi nadinterpretacja rzeczy
Wąskie ścieżki i drogi bez końca
Ziemia obiecana bywa za daleko