Niedźwiadku niedzielny. Stójże, niech spojrzę. Że też ciebie
cielę nie kopnęło w ciało na cztery litery. Nie kropnęli cię, na cztery wiatry
nie posłali. Posłuchaj, chuchać i dmuchać na ciebie to mało.
Miło, że umiesz patrzeć, naprawdę dobrze. Może coś wreszcie dotrze i wytrzesz
chociaż kurze. No, nie wytrzeszczaj tak oczu. Ociupinkę szerzej spójrz niż na
własny nosek. Osesku ty, ojejku! Wstań. Trwaj - nawet za cenę chwili.
Chwiejne nóżki? No, już. Wszystko, co cudne jest cudze. Ach, jesteś mój.
Kocham cię, ach, kocham myśleć, że umarłeś. Padłeś? Postaw się
w roli mówcy - dawcy organów. Kaleczy, bo troszczy się coraz bardziej,
coraz większym kosztem opłaty za opiaty i tysiące zajęć, żeby udowodnić,
jak niewiele robisz. Ronisz łezki jak czas: w kieszenii ciasteczka i widzę, że wygodnie
ci w skórze wygnańca. Wyżej nie potrafisz?Chodź, trzymaj gardę albo podskocz choć do gardła.
Wojna trwa... ;)