ja to pisałam kiedyś
wierszem, a ty piszesz prozą, ja nie chcę
cię kochać, ja chcę kochać życie z tobą, a kochając
życie przecież, w którym jesteś obok, kocham
przestrzeń, która cię zawiera, więc kocham
cię jeszcze szerzej,
kochanie, jak ty sobie ze mną dasz radę,
jestem roztrzepany,
no nie wiem, jakoś sobie poradzimy,
ale ja mówię o dzisiaj, gdzie jestem porobiony, co ty,
co?! o nie, dobra, poznaję twoje myśli przy każdej okazji, nie
muszę czytać twoich
pamiętników, pisanych palcem po oknie
entuzjazmu, który, jak maskę gazową, instalujesz mi na
pysku samotności, pomagając
oddychać w trujących
skosach moich zbombardowanych dachów, mentalnych rynien, ciekawe
czy rymami byś coś napisał,
już było kiedyś wyzwanie, żeby siedmiozgłoskowcem,
kiedyś miałam ci ten, blebleble, bezdomne koty chodzą po ulicy, martwe ciała wiszą
na szubienicy, coś tam coś tam, wiatr w ludzkich
włosach
i w zwierzęcej sierści, brak sensu i treści, i co dalej, nie wiem,
nie pamiętam, gdzieś mam zapisane, ale to
w podstawówce, na pysku samotności, a potem samotnych
dachów raz jeszcze napisałeś? nie no, edytuję, na razie
jestem tutaj, gdzie
mruga kursor,
dobra, to ja idę na święconkę,
a ty sobie kursuj tutaj
pozdrawiam