wybija przez ten piasek woda gruntowa
i się robią takie bąbelki, mówi, kiedy wchodzimy pod górę
przed jasną, dziękuję w sercu mudżiemu,
że dostałem w mordę miłością,
nie tą typu ochów achów z poematów, że posrać się można
ciepłym cukrem,
tylko taką cyk, miłością chłodną typu kul, która w dupie ma patos i robi
klaunów z tych, którzy ją sobie stroją jak choinkę na balkonach samowyobrażeń,
taką bardziej miłu ością, świadomością, że kochane to jej pyrtolenie tak, że się bez
niego nie obejdę,
a teraz rozmowa, zapętla, ja jej histkę o zabawie w ukrywanie
rzeczy
przed psychologiem,
do którego chcemy iść we dwójkę, bo nie jesteśmy eks, hihi, żeby wszystko
jak na talerzu, a przy
okazji przetestujemy jego, czy jej kompetencje, a ona zrozumiała jakimś
cudem, że ja mówię o trójkącie, temat seksu jej się
kojarzy, że mówię, no odłóżcie
kieliszki i fifki,
drodzy
panie i drogie panowie, jakoś
tak w środku zdania teraz napiszę, bo nie
pamiętam już, ale mówię, a ona mi powtarza, że mówisz, że fajna
babeczka, jeszcze końcówkę języka tak wyciągnąłeś, i że
nie jestem ekshibicjonistą,
więc mój
mózg mi zakończenie podsuwa takie, że trójkącik,
że co?! co ty mój mózg mi robisz ze mną,
ale mówisz o tej pani neurolog, czekaj, ogarnianie, to mówię stop,
jak już
ekshibicjonizm zrozumiałam, bo w dalszej
części historii
się wyjaśniło, ale
mylne gesty wysyłasz,
a teraz zmiana wątku,
wysłałem
rysa trójwyrowego do chłopaków,
anamorfoza:
setka żołądkowej gorzkiej na papierze olejami,
wygląda na fotce, jakby
stała, jak ten gość, co w londynie na ulicach maluje kredkami
trójwyrowe dzieła na sztuki,
piękny jest,
i uświadomiłem sobie, że to jakby język programowania obrazka, do którego,
w dążeniu do prawidłowego trójwyrowego odczytania go przez
oprogramowanie
naszych gałek ocznych, kluczem jest
spłaszczenie perspektywy formatem dwa de,
w radiu puszczają jakieś dramy,
jutro święconka u teściowej,
moja teściowa jest szamanką,
uprawia dom