Nuda...
przejmująca nuda
zerkająca ukradkiem
przez szparę wybitego sęku
obserwującą ręką poety
(tą piszącą)
na cały świat
ma się odwrotnie proporcjonalnie
do miłosnej błahostki
atakującej mój wiersz
w sposób przeracjonalny-
burza chucząca w trzewiach myśli
zamachnęła się raz i dwa
nie zamierzała ustąpić
"Patrzysz ukradkiem na dziewczynę
ona odwzajemnia czule
twe spojrzenie
a ty jestes tak zdezorientowany
że nie wiesz co jest prawdą
a co poezją..."
szepta mój przyjeciel serce
dodaje też z naciskiem
"Pocałuj ją
bądź pewny
jej istnienia
beznadziejność tego świata
znika po zapchnięciu kosmosu
jego własną biała bronią-
zapisanymi kartami paieru
rozgrzanymi w mych komorach
i przedsionkach życia..."
słucham jeszcze przez chwilę
jego bicia
trzymam w pulsującej dłoni
wznoszę ponad głowę
zamieniam na gwiazdę
usypiam myśli...