Pod mikroskopem nie było poznania
zatopione w stawie niczym Excalibur
czeka na znak - ognie św. Elma tańczące
nad martwym pniem pradawnej sekwoi
na księżycową ścieżkę do zapomnianego
kamiennego kręgu druidów gdzie
magia czystej nieskalanej ciekawości
formuje ołtarz z korzeni słońca
liści księżyca i szelestu ziemi
Tak
tam za eon czasu kiełkujące nasiono
dotknie membrany wzbudzi echo
słowo nabierze kształtu i siły
muśnie wyklętych i karmione ich płomieniem
urośnie sięgnie słońca oplecie księżyc
złoży pocałunek na ustach ziemi...
Zmaże ciemność z moich palców
usunie kleksy z pergaminu
i da gwiazdę polarną pod choinkę