Kolejny raz zamykam oczy
i widzę Cię
i czuję Cię w swoim śnie.
Wyciągam rękę aby poczuć
że jesteś tuż
że jesteś obok mnie.
Chwytam pustkę martwymi palcami,
szukam Cię z zamkniętymi oczami,
Ślepo błądzę i odbijam się
od wszystkiego, co otacza mnie.
Przeszywam pustkę martwymi rękami,
szukam Cię zamkniętymi oczami,
i nie widzę nic dokoła mnie
proszę powiedz, że jesteś obok mnie.
Potykam się o własne nogi
o własne błędy
które prześladują mnie.
Kiedy zasypiam znowu czuję,
że patrzysz,
że jesteś obok mnie.
Czekam na Ciebie całymi dniami,
śnię o Tobie długimi nocami,
gdy to mija i budzę się
wtedy widzę, że tu nie ma wcale Cię.
Zamykam oczy i chce poczuć na nowo,
że znowu jestem tylko tu tylko z Tobą,
że wszystko znów ułoży się,
proszę powiedz, że będziesz obok mnie...
"czuję Cię w swoim śnie.
Wyciągam rękę aby poczuć"
"Chwytam pustkę martwymi palcami,
szukam Cię z zamkniętymi oczami,"
"Przeszywam pustkę martwymi rękami,"
"Potykam się o własne nogi - itp"
mnóstwo cukierkowizmów w przespójnikowanej i nadczynnościowej całości. Jako ewentualna papeteria, przy skonkretyzowanym adresacie może "i" - dla czytelnika, który chce przeczytać "wiersz", to napotka tu megawtórne kocopoły, jakich już napisano miliardy
z "potrzeby-serca-chwili-uniesienia-u... (bo rzygnę), z których wynika jedno, a, co odnośnie "kochania", napisał dawno temu Dante Alighieri...
Odwaga w wyrażaniu uczuć, a do dobrych wzorców warto sięgać, i je czasem odkurzyć. Niech Mithril ''wymiotuje'', a ja czytając lekko się uśmiecham..."
różne są dewiacje - obok podważania spojrzenia/odczuć innych czytelników, dochodzi jeszcze rozrzewnienie na widok pawia, nic dodać...