z czterech kartek
stron pożółkłych bez równoleżnika
tępo wyznaczonego harcerską finką by jak bruzda
na czole widniał niczym drenaż
z katarakt i uniesień
słabo ukrywanych
pod płaszczem swetrem zaniedbaniem
od ust do drętwych słów w dzienniku
z mezaliansu
bo sparować te dwie półkule
to jak sparzyć skórę która namiętnie skrywa
albinoski pigment
z czterech uniesień mezaliansu
rozkładam