Przypominasz mi zapach lata ,ten ostatni
z tgych tak wielu.
-Mieniące się maki,
na których kładłaś swą rozmarzoną głowę.
Chwytałaś nowo popznaną miłość,
chcąc wypić ją do ostatniej kropli.
ząchwycona ciepłem późnego wiecvzora
i tym chłodnym porankiem.
ćo wiatr niusł od jeziora.
Tak mocno pragnełaś.
A ja potem patrzyłem,
nie wierząc co widzę
Ty wtulona w obięciach zdrady
w innej spałaś radości.
Pachniesz mi jesienią
od łes nieprzebranych ilości.
Skrzętnie ukrywane prawdy,
które i tak ujrzały rzeczywistość.
Jak l;iść spadający na drogę
po której stawialiśmi pierwsze kroki.
To nasze szczęście ,dziśtak rozdarte
w słoty te nie pogodne- przy spotkaniu
odwiedzam bez twej wiedzy.
Bo serce krwawo zgnębione
Po to by zostawić innemu cierpieniu
Pozwól odpocząc memu istnieniu.
Tak mocno w nim trwasz,
uwolni mą dusze pragniesz tego jak ja!
Puste przeszczenie wołają słowa ,
które nigdy już nie wrócą
Wtedy to właśnie przykrywam się
obrazami twego spojrzenia ,
owraca złość ,i zachwyty
Na powrót jesteś w mych ramionach
Tak jak bym ukradł iebie
własnym wspomnieniom.
Stoje i patrzę -Odezwi się
boje się i jestem wzruszony
Czekam!
Kiedy minie ta niepogoda
na moje o Tobie MARZENIA.