odnotowuje się liczne przypadki finansowego nacisku
bogatych ludzi na rządy w celu uzyskania
korzystnej legislacji, cytuję
z wikipedii spod
definicji plutokracji, wszystkie te śmieci informacji
psują radość z połowu,
oddaję do czyszczenia swoje sieci neuronów temu czemuś w nas
według instrukcji z filmików mudżiego,
ciężko wyplątać
te tanie świecidełka,
nie utożsamiać się z mentalnym badziewiem,
lubię jak to
''to''
przebiera
oczka synaps, wyiskuję wszy umysłu,
przedwczoraj koreańscy
anonimowi
przejęli rządowego tłitera
i zdoksowali elitę reżimu kimdzonga,
pomysł aby o swojej dziewczynie na bazie konstrukcji
kawałka
majkromiuzyk o tytule takiego chłopaka sklecić
podobnie, że na końcu, że tak, chcę
wariatki,
socjopatki, daj wyniosłą, wściekle
zazdrosną,
chcę przeciętnej, skromnie
pięknej, tylko proszę: byleby do wspólnej częstotliwości
podpiętej, etece,
a dzisiaj - to chyba ten piąty dzień
bez papierosa, chwalę się przed samym sobą, bo z rańca rekord, sześćdziesiąt
pompek cyk, chociaż ostatnie dziesięć to bynajmniej bez
palca w dupie:
stęk pod stękiem na drżących trzcinach,
a sen, że łapiąc się zwisających puklów
wierzby, rosnącej pośrodku zielonki, że poruszałem się wokół
zbiornika
jak tarzan, na dole
kons z walkiem w kadilaku, widzą mnie jak śmigam tam
na górze jak jakaś leśna odmiana spajdermena,
za chwilę
wszyscy jesteśmy tu,
przynoszą piwa, gradek wprowadza się w tym roku
do mieszkania anki
i marty gie, szuka współlokatora, pyta mnie, czemu nie,
chociaż obawiam się, że będzie mnie ciągnął do picia, a mnie już
nie ciągnie, ale i też nie odmówię, więc raczej planowanie procesu niż spontan,
jakieś filmiki taksa skądś tam, kumpel przynosi popiołkę z nakładką na penisa,
popiołka
trzyma się tylko w stanie erekcji,
a na popiołkę nakłada się z kolei coś jak deskę serfingową, na której kładzie się kobieta,
albo facet - dodaje kumpel,
walimy wtedy jakimś dowcipem z aluzją do gejowskich prezentów,
spierdalajcie, odpowiada,
a wczoraj znów sen, że swojego fiuta, ubranego w jakiś żółty
wełniany ocieplacz i w zieloną czapeczkę kondoma na samym czubku, chowałem
do szafy na później, po tym jak
ujrzałem tą szczupłą dziewczynę w obcisłych pończochach w kratkę,
sukienka też w kratę,
ona
o urodzie koreanki, trochę indianki,
ale nie zdążyłem do niej podejść, bo nie miałem spodni,
a jakieś babcie zaczęły komplementować stercza, jedna że taki mały język,
a taka duża wieża
radarowa, jak ty masz nie zmarnieć, język to akurat
wystawał mi z pępka w tym śnie,
a spodnie były w bagażniku,
a z kików z jawy to w domu brakuje kawy,
żyworódka
pali szczyrami
przepalone gardło,
lubię słowo jabko, jeśli chodzi o jabłko,
jem właśnie wczorajszy kawałek jabka,
jem je wraz z pestkami,
bo mądry pyk, jakże łeb, gdzieś wyczytał i zauwierzył, że
amygdalina i tak dalej, i tak bliżej,
zresztą
chciał zauwierzyć, bo zawsze chce w coś, co akurat sobie
gdzieś tuczytam z archiwum życia, coś jak malder,
tylko
ja bym powiesił plakat: nirwana - chcę uwierzyć, dobra,
początek pierdół to nie ich koniec, to
jeszcze
się zaśniadanię i biorę za to logo
z dłonią dla majkela z wysp:
dżastys nał, bikos dżastys dylejt
is dżastys dynajt