Bezimienni

Lilith

kuląc się wewnętrznie zziębnięci

karmimy się każdym ciepłym kęsem

łapczywie parząc się boleśnie od nowa raz po raz

bez refleksji i wyciągania wniosków na jutro

wciśnięci w kąt obskurnej jadłodajni

dla bezdomnych dusz

bo już tylko tam jest dla nas jeszcze jakieś miejsce

ciepły gest ludzkiej dłoni

a dziś już nikt nie wyciągnie dłoni ot tak

całkiem za darmo po nic

pobieżna pieszczota dla niechcianych serc

skostniałych na kamień bezimiennie niczyich

w pustej poczekalni między być a mieć

w pół drogi do piekła zapomnianych

 

 

 

Anna Gajda „Lilith”

27 listopad 2013r.

W pół drogi do celu (Sosnowiec).

 

Lilith
Lilith
Wiersz · 8 grudnia 2013
anonim