Listopadowa piosenka o smętnym hazardziście

Lilith

„Jeśli gwałt, trucizna, sztylet i pożar nie zahaftowały jeszcze swym uciesznym deseniem banalnej kanwy naszego żałosnego istnienia, to dlatego, że dusza nasza, niestety, nie jest dość śmiała...”

Charles Baudelair „Kwiaty zła”

 

Lepki od wspomnień listopad

spadł na głowę wraz z jesienną ulewą gwałtownie

sponiewierał utopił w melancholii czarnej sadzawce

w smutku bez dna bajorze wytaplał

jakoś chyba się w nie łatwiej wpada

w te wieczory długie smętne

podszyte jesiennej szarugi chłodem

a to zaledwie preludium

zimowej depresji crescenda

a dreszcz zimny

już przebiega po kręgosłupie

zmieszanej z błotem moralności na wyrost

drżąc czekam

aż spadnie pierwszy śnieg

i wszystko znów będzie tylko

białe bez czarnych plam na życiorysie

choć to zaledwie substytut tylko sakralnego tak

sakramentu spowiedzi co da rozgrzeszenie

mimo że wciąż nałogowo gram

z losem w pokera

i z namiętnością hazardzisty

stawiam wszystko co mam - jedno życie jedynie

co nam tu dano...

a co mi tam niech staje się co ma się stać

ryzykiem każdy krok i tak

licząc na dobrą kartę i udany blef

w ostatnim już rozdaniu…

 

 

Anna Gajda „Lilith” ®

8 listopada 2013r. Sosnowiec – 4 minuty po północy – 4 rozdania przed wielkim finałem…

Lilith
Lilith
Wiersz · 8 grudnia 2013
anonim
  • calvados
    Coś Cię tu elita wywroty bojkotuje, nie komentuje, nie ocenia, bo lubisz szokować? Nieważne... Mnie nie szokujesz, ryzyko zawsze pociąga... Niektórzy boją się poznawać ludzi, mnie interesujący ludzie fascynują. A bufonada, cóż istnieje...

    · Zgłoś · 10 lat