Wieczór zapada nad ulicą Cichą

Lilith

Antagonistyczne współżycie

z własną jaźnią

która wciąż ogranicza mi

widoczność

Nie dziw się że chcę się pozbyć

balastu - to tylko

 

kawałek mięsa

z paroma wybrakowanymi

kośćmi

 

Siła która trzyma mnie przy ziemi

nie zależy jednak

od mojej masy

 

Choć gdybyś ważył tyle co ptak

umiałbyś może i latać

 

po co komu pióra

gdy wystarczą myśli co poniosą

 

Nie pozwól mi nigdy zasnąć

tak realnie namacalnie

i tak całkiem na niby

jak ja to lubię

 

Zmęczenie tak słodko smakuje

gdy można je wyrzucić z siebie

jak lawinę

 

gorzkiej

przeciągłej

kumulacji

 

w te noce gdy matka fortuna

nie pozwala wyrzucać

 

cokolwiek.

 

 

Anna „Lilith” Gajda

Listopad 2005r. Sosnowiec

Lilith
Lilith
Wiersz · 8 grudnia 2013
anonim
  • Mithril
    no i ten

    "Antagonistyczne współżycie
    z własną jaźnią"

    bełkot, skutecznie odepchnął od dalszego czytania

    · Zgłoś · 10 lat
  • Dominika Ciechanowicz
    Mam wrażenie jakiejś niepotrzebnej próby "upoetyczniania" treści, która mogłaby lepiej brzmieć jako proza. Prościej podana.

    Co do początku - zgodzę się z Mithrilem: brzmi topornie i odstrasza. W paru innych miejscach też mi zgrzytają słowa, które wybrałaś - na przykład ta kumulacja za bardzo mi się kojarzy z toto lotkiem :)

    Coś tu, mimo wszystko, jest ciekawego, tylko sposób podania tej treści do mnie nie trafił.

    · Zgłoś · 10 lat
  • calvados
    Zamiana na prozę poetycką to dobry pomysł.

    · Zgłoś · 10 lat